Między myślami nazwanymi przeze mnie „świętymi banałami” przewijają się również „święte prawdy”, które szczególnie sobie upodobałam.
Idąc ścieżką prawdy często zamykam oczy. Nie chcę wiedzieć, nie chcę widzieć. „Prawda was wyzwoli” nawet, jeśli ma zabić.
Prawda boli. Ta trudna, przykra, niewygodna.
Prawda o mnie pokazała, że nie jestem wolnym człowiekiem. Czy będę? Nie wiem. Czy chcę być? Też nie wiem.
„Dotknij Panie moich oczu, abym przejrzał” …
Nie ukrywam, że ostatnio nie podoba mi się to, co widzę. Aktualny plan Boga wobec mnie zdaje się być pomyłką. Ale On się przecież nie myli…
Nadal twierdzę, że Bóg nie miał mnie na myśli. Tylko kogoś innego.
Gdy zamykam oczy, bo już nie mogę, zaczynam czuć kajdany ciemności na nogach.
Rozsądek, wiara a może strach każą mi je ponownie otworzyć.
Jestem człowiekiem małej wiary. Nie będę udawać, że jest inaczej.
Wierzę jednak, że mimo wszystko moja wiara mnie ocali, zanim prawda zdąży zabić.
wtorek, 15 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Możesz być pewna, że Pan Bóg bardzo miał Cię na myśli. Racja, prawda może zaboleć, dlatego wielu ludzi wybiera, aby jej nie widzieć, nie szukać. Bo gdy prawda pojawia się na horyzoncie (zwłaszcza ta o nas samych), robi się niewygodnie. Ale z drugiej strony: to jest łaska od Pana Boga. Bo daje Ci światło - pokazuje, że może coś trzeba zmienić. I możesz na to odpowiedzieć. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta prawda, ta bolesna, smutna, zawstydzająca, najbardziej nas obnażająca, to ona wyzwala naprawdę. (gra słów niezamierzona)
OdpowiedzUsuńBo dużo kosztuje. Bo człowiek, jak już przed nią stanie - to widzi, ile kosztuje.
Oby nam zawsze sił starczyło, aby umieć jej sprostać, a nie się przed nią kryć po kątach samego siebie.
Zgadzam się z tym co piszecie. Niemniej jednak w moim przypadku teoria i praktyka nie zawsze idą w parze. Kiedyś dostałam maila ,który spowodował taki wewnętrzny szok. I od tamtej pory, nawet jak nie zgadzam się z Bożym planem ( a często to się zdarza ) to proszę o to by przejrzeć. Zacytuję fragment tego maila – mam nadzieję, że autor się nie obrazi. Usunęłam krótkie fragmenty, aby każdy mógł odnieść go do siebie.
OdpowiedzUsuń„…wiem, że jest ktoś (a dokładniej Ktoś), kto może Ci pomóc. Tym Kimś jest oczywiście Jezus
Chrystus, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. On to jest Panem życia
i śmierci. Ale jest także tym, który potrafi otrzeć łzę z każdego oka.
On jest w stanie sprawić, że smutek w radość się zamieni. I to dotyczy
najróżniejszego smutku. Doświadczenie swojej nędzy duchowej jest dobrym
punktem wyjścia do wielkich rzeczy( …….) A Bóg się lituje nad
wołającymi. Gdy niewidomy żebrak Bartymeusz wołał, to początkowo
wydawało, że Jezus go nie zauważa, nie słucha. Jednakże po kilku
wołaniach podszedł do niego i zapytał: "co chcesz, abym ci uczynił?". I
ten co zrobił? Mógł powiedzieć - "Panie daj mi pieniądze, bo nie chce mi
się już więcej żebrać.", ale on dzięki Bogu powiedział: "Rabbi, abym
przejrzał". Umiał stwierdzić, jaki jest jego prawdziwy problem. I
uznanie tego problemu połączone z cierpliwym i pokornym wołaniem o pomoc
doprowadziło do cudu.
(…) I także Ciebie Jezus pyta się, "co chcesz, abym Ci uczynił?" I wiesz, jaki jest
(wg mnie) Twój główny problem? Ty zamiast wołać o przejrzenie, wołasz o
pieniądze …”
Wow! Tego maila to ktoś bardzo mądry pisał! :) Dobry jest...
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania, co x. Jakub - Prawda, którą Bóg przed Tobą odkrywa, może być bolesna. Ale chyba lepiej ją znać i coś zmieniać, żyć - NAPRAWDĘ ŻYC!, niż udawać, że nic się nie dzieje i sobie spokojnie wegetować?
Ufam, że przejdziesz przez to wszystko ze spokojem :)
Z modlitwą
Kłosu