"et cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos" J (8,32)







czwartek, 17 lutego 2011

Pamiętnik i Poczekalnia

Odkąd pamiętam pisałam pamiętniki. Większość musiała ulec spaleniu. Pisałam też wiersze. Też zostały spalone. Teraz czasem piszę tego bloga. Jest trochę jak pamiętnik duszy. Są wpisy, których się wstydzę. Ale nie usunę ich, bo przecież piszę o tym co we mnie… prawdziwe.

Albo i nie.

Jezus jest jedyną prawdą. Ale w takim razie czy gdy upadam zaczyna się zakłamanie?
Zastanawiałam się nad tym dziś rano. I wymyśliłam, że opowiadania chociaż wymyślone przeze mnie, są bardziej prawdziwe od wpisów, gdzie oddaję upust swej agresji, chociaż ta wydawała się być najprawdziwsza.

I piękne było to Jezusowe natchnienie. Było.

Czekam i czekam i nic. Żadnego dobrego opowiadania nie napisałam, nie mówiąc już o komponowaniu. Cisza. Gdyby nie twórczość RapTora to nic „twórczego” by się tu nie pojawiło.

Cisza. Nie wiem czy ona prawdziwa jest, czy nie.

Być może muszę się wyciszyć, by móc znowu pisać, grać i to jest prawdziwe.
Być może jednak nadal w jakimś stopniu żyję w zakłamaniu, które mnie blokuje i to nie jest prawdziwe. Tylko jak to sprawdzić?

Może być też tak, że zbyt duże we mnie pragnienie tworzenia i nie będzie mi dane tego robić, nawet na JEGO chwałę. Bo to tylko MOJE pragnienie a nie JEGO wola.

Poczekam zatem.

Takie pragnienie szybko w pychę się zamienia. Szczególnie, że się pomyślało, że jest się „klejnotem w koronie”. Tak pomyślałam przez chwilę i niestety pycha przysłoniła mi racjonalne myślenie.
O jakiej koronie pomyślałam?
Ile czasu upłynie nim z cierń w klejnot się zamieni?

Poczekam.

Wiersz

Rzadko zachwycam się poezją, ale ten wiersz jest tak piękny, że postanowiłam go tu zamieścić.
Powstał jakiś rok temu. I czekał. Słusznie.
Napisany przez mojego ulubionego poetę…


Nie znam Ciebie jeszcze
chociaż wiem już,
że jesteś
istniejesz
żyjesz
Od dnia pierwszego
Doczekać się nie mogę
pragnę wziąć Cię na ręce
i dłonie złożyć
w milczącej podzięce

RapTor

poniedziałek, 7 lutego 2011

Modlitwa RapTora 1.

Panie mój .....
rozchmurz niebo jednym słowem
rozkaż słońcu zalać cały dzień
dodaj mi mocy
żebym górę mógł przenieść kolejną
i jeszcze
wejrzyj na mnie
wzrok mi przywróć na innych
i serce moje skrusz
pancerne


RapTor

piątek, 4 lutego 2011

Krokiet też cukierek

Ostatnio rozmawiając z pewną osobą stwierdziłam, że Pan Bóg dawno przestał dawać mi cukierki. Na początku dawał ich dużo. Potem coraz mniej, potem zdawało się, że nie ma ich wcale. Aż przyszedł moment, że opuszczona miałam wrażenie, że spadła na mnie największa kara. Oczywiście kara w moim odczuciu. A przecież było tak pięknie. Brakowało tylko… no właśnie, GWIAZDKI z nieba.

Jak o tych cukierkach rozmawiałam, to zadano mi pytanie, czy przypadkiem nie zostawiłam sobie papierków po tych cukierkach. Niestety nie zostawiłam.
Nie mam papierków po cukierkach, ale po tej rozmowie przypomniał mi się ich smak. Smakowały bardzo.
Wystarczyło, że pomyślałam o tym, że wspaniale byłoby znowu tak móc chociaż jeden taki cukierek dostać.

I dostałam! Krokiety na obiad, którego sama nie miałam czasu ugotować. I barszcz.
Obudziła się tęsknota za tym, co sama odrzuciłam. Obrażona na Niego.
Obrażona, chociaż dał mi Gwiazdkę z nieba.

Najpiękniejszą…

środa, 2 lutego 2011

Przemyślenie któreś tam

Czytam pewnego bloga. Bloga Amysh, która wg mojego odczucia jest bardzo blisko Boga. Ona wręcz Nim żyje. Nim oddycha. Ile razy dostało się jej w napadzie mojej agresji, to wie tylko ona. Często nie rozumiem co Amysh pisze. Może zbyt daleko od Boga jestem by to pojąć. W większości są to teksty dla mnie niezrozumiałe. Nie umiem zrozumieć emocji w nich zawartych. Potrafię odczytać tylko smutek, samotność. Nie widzę tej radości wynikającej z bycia blisko Boga. Bo jeśli nic innego nie pozostało jak tylko JEMU zaufać, zawierzyć siebie, swoje życie to przecież z tego powinna płynąć nadzieja na lepsze jutro. Nawet jeśli jutra miałoby nie być.
Staram się nie cytować tu nikogo, ale jedno muszę. Mianowicie Amysh pisze, że:

„I wiem, że żadna życiowa rewolucja, nie uda się bez Chrystusa. A z Nim? Cóż, może mieć bardzo niespodziewane skutki. ;)”

W sytuacji, kiedy życie zaczyna się toczyć w niechcianym kierunku, gdy trzeba zmienić wszystkie dotychczasowe plany, gdy nagle przestaje się ufać ludziom, których się szanowało za ich idee, to właśnie to jest ta rewolucja?
Sądzę, że wiele osób takie sytuacje miało, ma, będzie miało.
Ja jedną taką mam za sobą. Prawdopodobnie następna przede mną. Pierwsza świadomie przeżyta bez Boga. A może obok Boga, bo wiem, że On był ze mną cały czas. Kiedy to byłam o krok od ciemności, On nie pozwalał mi w nią kroczyć. Zapewne pozwalał mi ją dostrzegać, chociaż tu pewności nie mam.
Druga sytuacja nie jest jeszcze niczym przesądzonym, ale już wiem, że i tak zmieni moje życie. Tylko tym razem nie chcę już czekać, aż pojmę że nie warto czekać do ostatniej chwili, gdy powoli traci się wolność.
Chociaż to dla mnie niezwykle trudne, to może zrobię to, z czego wręcz szydziłam.
Oddam Jemu te troski i zmartwienia. Nie wiem jak, ale oddam.
Żeby nie musieć czekać, aż w ostatniej chwili złapie mnie za rękę, pomimo tego, że tak Go krzywdziłam.
Wspomniany wcześniej blog żartobliwie nazywałam „herezjami”.
Ale myślę, że owe „herezje” dały mi więcej niż autorka mogłaby przypuszczać.