"et cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos" J (8,32)







czwartek, 3 października 2013

Czarny i biały

Coś to moje blogowanie podupadło. Nie chciałam pisać, że to znowu koniec – taki mechaniczny. Pomyślałam, że może dać szansę blogowi umrzeć śmiercią naturalną. Życia w nim nie ma od dawna. Na siłę nie warto pisać. Ja się nie ma o czym pisać, to lepiej nie pisać nic. Mogłabym napisać prawdę, ale byłaby trudna w odbiorze. Zaczytuję się ostatnio w blogach – radosnych, kolorowych ale i takich że łzy napływają same – natychmiast. Pochłaniam blogi o rękodziele, przeróbkach i innych twórczościach. Na koniec czytam o matkach – uśmiechniętych i radosnych, mających gromadkę dzieci i dom na wsi… Przestałam czytać duchowo religijne wypociny innych. Cudne to wszystko. Abstrakcyjne niemal. Mój blog czarny i smutny od zawsze. Na rękodzieło czasu brakuje. A matki te podziwiam ale im nie wierzę. Duchowe tematy przestały mnie interesować. Uwielbiam te blogi. Jest ich chyba ze 20. Może więcej. Każdy zawiera jakąś cząstkę mnie. W każdym po trochu się odnajduję. I wystarczy mi ten cudzy ekshibicjonizm. Co zatem z „to co prawdziwe w nas”? Myślę, że powstanie lustrzane odbicie. Tym razem w bieli. Totalnie, maksymalnie anonimowe.

sobota, 13 lipca 2013

Metalowy wieszak

Był sobie metalowy ciemnobrązowy wieszak z napisem "HIS". Niestety nie zrobiłam zdjęcia przed przemianą. Mam zdjęcie "po". Wieszak został zeszlifowany, pomalowany i ozdobiony metodą decoupage.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Szafeczka Shabby Chic

Trochę mnie tu nie było. .......... Szukałam. Szukam nadal. Nie jest łatwo. To najprawdziwsza prawda z tym powrotem z siedmioma innymi gorszymi bałaganiarzami... najprawdziwsza. Do tej pory posprzątać nie mogę. Ale w międzyczasie odkryłam coś co wciągnęło mnie całkowicie. Otóż Shabby Chic. Aktualnie pracuję nad kilkoma różnymi meblami. Jeden z nich to szafeczka z okresu międzywojennego. Wyszperana gdzieś w sieci. Przed i po. Oczywiście własnymi rękoma bez pomocy żadnej innej. Jeszcze nie jest skończona, ale już mogę ją przedstawić.

niedziela, 31 marca 2013

poniedziałek, 25 marca 2013

sobota, 2 marca 2013

TheTreeSong




Music by Caroll
Photos by Amysh

piątek, 1 marca 2013

W lewo skręt

Chyba zabawna sytuacja mnie dziś spotkała. Otóż jadąc samochodem dotarłam do skrzyżowania bez świateł. Byłam na podporządkowanej i chciałam skręcić w prawo. Nie było to zbyt skomplikowane. Naprzeciwko mnie stał samochód z kierunkowskazem w lewo – on już miał gorzej. Chcąc być miła postanowiłam PANA przepuścić. Pokazałam mu ręką żeby jechał – pan po tym moim akcie dobroci popukał się w czoło – pokazując że to ja mam pierwszeństwo… Ja to wiem, więc pokazuję panu żeby jednak jechał. Na co pan wzruszył ramionami i z wielką łaską wjechał przede mnie.
Nawet nie marzyłam o podziękowaniu „migaczami”. Miałam raczej obawy, czy pan nie wyskoczy i nie zrobi mi bury… naprawdę.

Jak to ma się do mnie? Otóż ja ciągle dostaję coś od Pana Boga, często nie bardzo wiedząc dlaczego, albo wręcz nie chcąc tego w danym momencie. Za niektóre nazwijmy to – prezenty- prawie się rozstaliśmy…
Przez niektóre prawie duchowo umarłam – bo ich nie chciałam. Bo nie wiedziałam, że powinnam chcieć.

Bóg zawsze daje człowiekowi dużo prezentów, tylko człowiek nie potrafi ich z ufnością przyjmować.

Dzięki Boże za ten prezent z 2004, 2006, 2009, ten z grudnia 2010 i wiele innych…

sobota, 23 lutego 2013

Poszukiwana

Poszukuję siebie. Zaczęłam już dawno temu, ale dość niedawno temu odczytałam pierwszy drogowskaz. Chciałabym o tym teraz mówić. Dzielić się tym odkryciem.
Przecież chodzi co rzecz bardzo ważną. O prawdę, której na tym blogu się domagam.
To nie jest tak, że moje wnętrze zaczęło się od tak układać. Oczywiście stał się cud i ów proces ruszył, jednak pociąga on za sobą inne zmiany. Otoczenie – to ważne żeby pozbyć się tego co nie jest potrzebne. Oddać, sprzedać, nawet wyrzucić. To trwa dość długo, bo przywiązanie do rzeczy materialnych jest silniejsze niż pragnienie pustki. Warto to zrobić. Ja po oczyszczeniu małego obszaru poczułam jakby mi przybyło kilka dodatkowych metrów kwadratowych. Proces oczyszczania zapewne nigdy się nie skończy, muszę to robić systematycznie.

Co dalej? Aktualnie zastanawiam się nad tym co powinnam robić w życiu. Sama tego nie wymyślę, ale szukam kolejnego drogowskazu.
Liczę się z tym, że może być to zmiana dość drastyczna. Może nawet bolesna. Pierwszy raz jednak to nie strach, a nadzieja jest dominującym uczuciem. Nie chcę się stać nikim innym, nikim nadzwyczajnym. Chcę odnaleźć kolejną część mnie.

Wyjątkowym może być każdy, ale każdy być nie musi.
Dla szatana każdy jest atrakcyjny. Ale to Bóg kocha każdego.

poniedziałek, 18 lutego 2013

...

Kiedyś pisałam opowiadania. Natchnienie mnie nie opuszczało. Teraz w zasadzie też mam ogromne natchnienie i potrzebę napisania czegoś. Może nie uwierzycie, ale pisząc ten wyraz nie mam pojęcia jak ten post się skończy. Coś, Ktoś mi podpowiada, że mam się podzielić. W tym momencie jest to pustka w głowie. Ale skoro mam się nią dzielić, to niech tak będzie.


W mojej głowie jest pustka. Pustka po czymś, co zostało z niej wyrwane. Jak to było w tej głowie, to bolało bardzo. Sączył się jad. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to się stało, że z dnia na dzień to wszystko zniknęło. Nie byłam w stanie łaski. Dopiero po trzech dniach zdołałam się wyspowiadać.

W zasadzie nie zrobiłam niczego nadzwyczajnego. Powiedziałam MU, że nie dam już rady. Po ludzku nie dam rady. I stało się. Wyrwał z mojej głowy, ze mnie całej, sporą część mnie samej.

Z tym ubytkiem siebie było mi lżej. I jest mi lżej. Uzupełniam się Jego Słowem. Codziennie. Chociaż jedno zdanie. Jedno.

Im mniej mnie, więcej JEGO jest.

Siadam. I czytam. Chociaż jedno zdanie. Codziennie. Niezmiennie. Mam nadzieję - już zawsze.

czwartek, 7 lutego 2013

Sowa



Tak, tak - sama to wydziergałam.
Taką kolorową.
Chyba sowę.

wtorek, 5 lutego 2013

środa, 23 stycznia 2013

Burza

Zostałam zapytana przez dziecko, czy podczas burzy można schować się w trawie wyższej od człowieka…?
Kucnąć i schować się.
Odpowiedziałam, że nie. Ale dlaczego? Przecież trawa jest wyższa…
Trawa nie przyciągnie pioruna – człowiek tak.
No to gdzie się schować? – usłyszałam…
Nie wiedziałam. Pod drzewem nie, w trawie nie…

Znam prawdziwe zdarzenie z moich rodzinnych okolic, kiedy małżeństwo wracało z pola i zastała ich burza. Położyli się na ziemi. Już z niej nie wstali. Ale dziecku jakoś nie chciałam tej historii opowiadać.

Co zatem zrobić, gdy nie ma schronienia?

Google potwierdziło słowa dziecka – kucnąć – nie kłaść się, kucnąć. Mieć stopy złączone – wtedy ewentualne porażenie krokowe jest mniejsze.

I tak sobie pomyślałam, że można przykucnąć i ukryć się w trawie, ale nie oznacza to gwarancji bezpieczeństwa. Szatan doskonale wie, gdzie trafić. Znajduje miejsca, które zdawałyby się dobrze UKRYTE. Ja ostatnio dość często podczas burzy szłam na łąkę, polanę. Szłam, chociaż wiedziałam, że tam się nie schowam. Ryzyko?… głupota raczej. Brak wiary. Wszystko w jakimś stopniu na te wędrówki się składa. Dwa tygodnie temu, w samym środku burzy ktoś postawił niedaleko wielki krzyż. Pioruny zaczęły walić w krzyż, nie we mnie.
Oślepiła mnie potęga tego zjawiska.
Potęga sakramentu pojednania.

czwartek, 3 stycznia 2013

Kto ma serce do słuchania, niechaj słucha...

Byłam w kościele w małym miasteczku. Kościół fajnie położony – na wzgórzu. Super klimat. Tynk się sypie, biedni parafianie, ale klimat kościoła niesamowity.


Wtorek świąteczny. Ludzi dużo. Trwa msza z chrztami. Wszystko idzie standardowo. Kazanie b. dobre. Podobało mi się. Potem standard i nagle ksiądz mówi że na słowa jakieś tam UKLĘKNIJMY….

98% wiernych padło na kolana zaraz po tym UKLĘKNIJMY. Oczywiście ja nie – i tak dziwnie się czułam stojąc wokół klęczących... dopiero po jakiejś minucie sytuacja zaczęła wracać do normy. Jak nadeszły zapowiedziane słowa, klęczących można było policzyć na palcach obu rąk.

Odrobinę mi wstyd za tych wiernych było. Słyszeli księdza, ale nie słuchali go.

Po tym wydarzeniu naszły mnie jednak przemyślenia dotyczące mojego dialogu z Bogiem.

Ja tak słucham jak Ci wierni. Padam na kolana bezmyślnie. Nie słucham, choć coś słyszę.

Bóg jest bardzo konkretny. Ta cała boska otoczka science-fiction wytworzyła się przez moją emocjonalność, nadpobudliwość, dekadencję i tęsknotę za czymś bliżej mi nieznanym. Nawrzucam ozdobników do prostego przekazu i mam – abstrakcję. Jest taki jeden człowiek, który jak do mnie pisze, to nie używa znaków interpunkcyjnych. Nie lubię tego – bo żałuje mi kropki albo przecinka. Ale jak już napisze bez tych przecinków to muszę dokładnej analizie poddać każde słowo w zdaniu żeby wyłowić sens. To są proste zdania, dlatego jest trudno. I tak sobie myślę – czy Bóg używa interpunkcji?

Interpunkcji nie słychać. Boga nie słychać… Ale jak ma być słychać, gdy On nie przy uchu, a przy sercu szepcze…