"et cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos" J (8,32)







poniedziałek, 26 września 2011

Rozmowa 11.

- Co się dzieje?
- Ciągle mnie irytujesz.
- Dlaczego?
- Te Twoje nakazy, przykazania….
- Przecież ja ci niczego nie nakazuję, masz wolną wolę
- Owszem mam, ale boję się, że jak nie będę Cię słuchać to on przyjdzie
- Jesteś ze mną ze strachu?
- Trochę tak, ale też współczuję Twojej rodzinie. Myśl o Twoim Synu nie pozwala mi odejść
- Znasz mojego Syna?
- Dużo o nim słyszałam, w jakiś sposób jest mi bliski. Wiele mu zawdzięczam. Ale też nie mogę pojąć, jak mogłeś na to wszystko pozwolić.
- Zrobiłem to dla ciebie i wielu innych.
- Mam mieć wyrzuty sumienia?
- To wie tylko twoje sumienie.
- Moje sumienie nie pozwala mi odejść. Nie chcę by On cierpiał jeszcze bardziej.
- Zatem jesteś ze mną z litości?
- Nie z litości. Dlaczego wszystko upraszczasz.
- Zatem dlaczego?
- Mogłabym powiedzieć, że to moja prywatna sprawa, ale przeczytałam ostatnio, że to nie jest prywatna sprawa.
- Nie chcesz rozmawiać?
- Chcę. Poczekaj. Powiem Ci.
- Słucham.
- Wiele rzeczy mi się nie podoba. Wiele rzeczy mnie przeraża, napawa strachem. Nigdy w Ciebie nie wątpiłam, ale nie ukrywam, że szukałam czegoś innego. Były momenty, że chciałam odejść na zawsze… Wiedziałam jednak, że już nigdy nie zobaczę Twojego Syna. Za bardzo Go kocham, żeby Go zostawić. Żeby zostawić Ciebie.
Jesteś potęgą wszechświata.
- Ja jestem Miłością.

wtorek, 13 września 2011

Prawdziwa historia

Pewna dziewczyna żyła sobie na tym świecie. Miała męża, miała synka, miała lat dwadzieścia kilka…

Miała.

Zaszła w drugą ciążę. Trochę ją to zasmuciło. Widocznie musiała to komuś powiedzieć, bo nagle wokół niej pojawiło się kilka samozwańczych obrońców życia. W zasadzie to ona nigdy o aborcji nikomu nie powiedziała, chyba. Nawet nie wiadomo czy chciała ciążę usunąć. Jedno było jednak pewne – miała depresję, ale w szale walki o życie nie miała już siły podnieść głosu. Przecież to życie jest najważniejsze.
Oczywiście dziecko urodziła. Synka. Wszystko ucichło. Dumni obrońcy życia usunęli się gdzieś. Tylko czasem ktoś coś wspominał o psychologu. Albo, że to samo minie.
I minęło. Raz na zawsze.

Przecież inne życie było ważniejsze.

piątek, 2 września 2011

...

Wczoraj słyszałam kilka świadectw. Nie były to jakieś bardzo spektakularne sprawy. Raczej normalne życie. Świadectwa normalnego, zwyczajnego życia z Bogiem. Piękne. Czerpałam garściami. Były to dla mnie mini rekolekcje.
Dziś…nie wiem już. Dziś wątpię. Znowu. Dziś się porównuję… znowu. Znowu zazdroszczę…ale nie wiem czego. Znowu pragnę… czegoś innego, ale nie wiem konkretnie czego.
Użalam się nad sobą. Dramatyzuję.
Zgubiłam gdzieś mój niebieski poradnik. Nie wiem gdzie jest. Już od kilku dni nie mam go przy sobie.
Jak się ufa Bogu? Jak to się robi? I jak się oddaje Bogu? Dlaczego ja tego nie umiem?
Przecież chcę.