"et cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos" J (8,32)







poniedziałek, 21 listopada 2011

Marzenie

Mam marzenia. Dużo marzeń. Większość z nich pozostanie w tej właśnie sferze. Nigdy się nie zrealizują. Ktoś powie… nie masz źle dziewczyno. Inni maja gorzej. I tu padnie jeden, dwa, kilkanaście innych przykładów. Sytuacji smutnych, ciężkich, z którymi ja bym sobie nie poradziła nigdy.
Ale co mnie w sumie obchodzą te inne sytuacje. Nic mnie bardziej nie irytuje jak pocieszanie się nieszczęściem innych.
Tak mi chodzi po głowie, żeby odwrócić się o 180 stopni. Tkwię w przekonaniu, że idę właściwym torem, ale może mi się tylko tak wydaje?
Wczoraj usłyszałam coś, co nie dało mi spokoju przez wiele godzin. Usłyszałam, że NIKT nie zna BOGA. Znamy tylko nasze wyobrażenie o NIM.
Bóg ma wiele wspólnego z moimi marzeniami. Jest tak samo odległy jak one, tak samo nieosiągalny jak one i tak samo abstrakcyjny. A przecież wydaje się być na wyciągnięcie ręki. No właśnie – wydaje się.
Wiele mi się wydaje.
Nie działa mi radio w samochodzie. To znaczy działa program pierwszy – ale nie jestem fanką. Jeżdżę w totalnej ciszy. Już się przyzwyczaiłam. Ale było ciężko. W desperacji włączam jedynkę, ale szybko wracam do ciszy.
Spaliła się jakaś końcówka. Jedna końcówka. Ale… żeby naprawić to wbudowane radio, trzeba zdemontować pół deski rozdzielczej i zostawić samochód przynajmniej na pół dnia. Zapewne sama końcówka kosztuje kilkadziesiąt złotych, ale z robocizną wyniesie parę stówek.
Więc poruszam się w ciszy… Cieszę się, że mam tak niezwykłe zdolności adaptacyjne.
Analizując siebie podczas cichej podróży doszłam do wniosku, że ze mną jest podobnie. Uszkodził się jakiś mały element, który odpowiedzialny był za normalne funkcjonowanie. Ogólnie coś działa, ale byle jak.
Nie raz i nie dwa rozgrzebywałam przez wile godzin swoje wnętrze ale jakoś bez rezultatu. Niestety nie dowiedziałam się jaki to element. Dlatego zastanawiam się nad przestrojeniem się o 180 stopni.
Może w końcu znajdę uszkodzenie i któreś z marzeń się spełni.

piątek, 18 listopada 2011

niedziela, 13 listopada 2011

Trudna prawda



Bo nie pasuje to do mnie strasznie. I do tego bloga też. Ale nie wszystko ma pasować.

poniedziałek, 7 listopada 2011

mały wielki szok

Wczoraj dowiedziałam się czegoś, co mnie zaszokowało.
Zostało mi to przekazane i brzmiało mniej więcej tak… „dobry uczynek który jest dokonany nie w stanie łaski uświęcającej, nie liczy się przed Bogiem”. Dla mnie to komunikat : nie czyńcie dobra nie będąc w stanie łaski bo to się nie opłaca.
Ja mam nadzieję, że ktoś coś źle zrozumiał i to nie jest prawdą i jest to tylko zdanie wyrwane z kontekstu.
Ale jeśli nie jest… to nie wiem. Mogę to zignorować i gdy jest taka możliwość to czynić dobro bezinteresownie nawet gdy w stanie laski nie jestem. Trudno, nie liczy się przed Bogiem, to się nie liczy.
Z drugiej strony może to być zachęta do trwania w stanie łaski, co jest bardzo wskazane. Podziwiam ludzi i dziękuję za takich ludzi, którzy w stanie łaski potrafią trwać i trwać. I dla nich to bez różnicy.

No ale dla mnie nie jest bez różnicy bo mi się zdarza w stanie łaski nie być czasem. A czasem dłużej nawet nie być...

I mam teraz. Szok wewnętrzny.