"et cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos" J (8,32)







sobota, 7 maja 2011

Post o czymś...

Nie wiem o czym będzie ten post. Ale czuję, że muszę pisać. Znowu natchniona może innym postem, może pogodą tudzież jej brakiem, może czymś zupełnie innym. Nie wiem. Więc siedzę i piszę.
Słowo ma taką moc. Można mówić, pisać dużo. Niestety nie zawsze konkretnie. Nie zawsze ciekawie. Nie zawsze śmiesznie. Nie zawsze interesująco.
Bóg mi kiedyś powiedział, że jest. Poczułam Go. Dał mi światło. Było to bardzo dawno temu. Dobrych kilkanaście lat temu. Dał mi światło.
Pamiętam że wołałam Go z całych sił. A On dał mi światło.
Co się stało potem? Nie potrafię tego zrozumieć, bo mając to światło bardzo wyraźne, straszliwie pobłądziłam.
Na chwilę zapadł mrok.
Słowa ognistego języka są bardzo piękne. Wydają się być jaśniejsze niż cokolwiek na świecie. Wydają się być czymś wspaniałym.
OŚLEPIAJĄ.
Ale słychać w nich takie jakby syczenie, jakby zgrzyty.
Dziś, kiedy znów wołam Boga, On daje mi światło. Ciepłe światło. Żebym oślepiona innym, mogła iść w dobrym kierunku.
Dziś uważnie słucham ludzi. Słucham tego co mówią. Słucham ich rad, opinii.
Ale czasem słyszę jakby syczenie, jakby zgrzyty.
Dziś bardzo uważnie się wsłuchuję…

1 komentarz:

  1. A najciekawsze jest to, że zawsze można usłyszeć coś innego niż ktoś właśnie mówi...

    OdpowiedzUsuń