Pustą drogą szedł.
Nie oglądał się, bo za czym?
Za trawą, błotem, kwiatem jesiennym?
Wspomnień pełne kieszenie niósł, ciężko mu było czasem. Czasem lżej.
Każdy krok powinien gdzieś prowadzić, ale to tylko wrażenie było.
Mapą mu była jego twarz , pełna zmarszczek, bólu i smutku.
Zdał sobie sprawę, że nikim jest, a sprzymierzeńcem jego jest śmierć.
Wybawieniem, ratunkiem, przyjaciółką…
niedziela, 14 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz