"et cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos" J (8,32)







środa, 23 stycznia 2013

Burza

Zostałam zapytana przez dziecko, czy podczas burzy można schować się w trawie wyższej od człowieka…?
Kucnąć i schować się.
Odpowiedziałam, że nie. Ale dlaczego? Przecież trawa jest wyższa…
Trawa nie przyciągnie pioruna – człowiek tak.
No to gdzie się schować? – usłyszałam…
Nie wiedziałam. Pod drzewem nie, w trawie nie…

Znam prawdziwe zdarzenie z moich rodzinnych okolic, kiedy małżeństwo wracało z pola i zastała ich burza. Położyli się na ziemi. Już z niej nie wstali. Ale dziecku jakoś nie chciałam tej historii opowiadać.

Co zatem zrobić, gdy nie ma schronienia?

Google potwierdziło słowa dziecka – kucnąć – nie kłaść się, kucnąć. Mieć stopy złączone – wtedy ewentualne porażenie krokowe jest mniejsze.

I tak sobie pomyślałam, że można przykucnąć i ukryć się w trawie, ale nie oznacza to gwarancji bezpieczeństwa. Szatan doskonale wie, gdzie trafić. Znajduje miejsca, które zdawałyby się dobrze UKRYTE. Ja ostatnio dość często podczas burzy szłam na łąkę, polanę. Szłam, chociaż wiedziałam, że tam się nie schowam. Ryzyko?… głupota raczej. Brak wiary. Wszystko w jakimś stopniu na te wędrówki się składa. Dwa tygodnie temu, w samym środku burzy ktoś postawił niedaleko wielki krzyż. Pioruny zaczęły walić w krzyż, nie we mnie.
Oślepiła mnie potęga tego zjawiska.
Potęga sakramentu pojednania.

czwartek, 3 stycznia 2013

Kto ma serce do słuchania, niechaj słucha...

Byłam w kościele w małym miasteczku. Kościół fajnie położony – na wzgórzu. Super klimat. Tynk się sypie, biedni parafianie, ale klimat kościoła niesamowity.


Wtorek świąteczny. Ludzi dużo. Trwa msza z chrztami. Wszystko idzie standardowo. Kazanie b. dobre. Podobało mi się. Potem standard i nagle ksiądz mówi że na słowa jakieś tam UKLĘKNIJMY….

98% wiernych padło na kolana zaraz po tym UKLĘKNIJMY. Oczywiście ja nie – i tak dziwnie się czułam stojąc wokół klęczących... dopiero po jakiejś minucie sytuacja zaczęła wracać do normy. Jak nadeszły zapowiedziane słowa, klęczących można było policzyć na palcach obu rąk.

Odrobinę mi wstyd za tych wiernych było. Słyszeli księdza, ale nie słuchali go.

Po tym wydarzeniu naszły mnie jednak przemyślenia dotyczące mojego dialogu z Bogiem.

Ja tak słucham jak Ci wierni. Padam na kolana bezmyślnie. Nie słucham, choć coś słyszę.

Bóg jest bardzo konkretny. Ta cała boska otoczka science-fiction wytworzyła się przez moją emocjonalność, nadpobudliwość, dekadencję i tęsknotę za czymś bliżej mi nieznanym. Nawrzucam ozdobników do prostego przekazu i mam – abstrakcję. Jest taki jeden człowiek, który jak do mnie pisze, to nie używa znaków interpunkcyjnych. Nie lubię tego – bo żałuje mi kropki albo przecinka. Ale jak już napisze bez tych przecinków to muszę dokładnej analizie poddać każde słowo w zdaniu żeby wyłowić sens. To są proste zdania, dlatego jest trudno. I tak sobie myślę – czy Bóg używa interpunkcji?

Interpunkcji nie słychać. Boga nie słychać… Ale jak ma być słychać, gdy On nie przy uchu, a przy sercu szepcze…